20:57

Puchar Świata Zakopane 2016 - Relacja

23.01.2016 - Mroźne przywitanie, konkurs drużynowy 

Do Zakopanego przyjechałam w sobotę. Co wywołało u mnie małe zdziwienie, na drogach był bardzo mały ruch, dlatego też do centrum miasta dojechałam bardzo szybko. Miła niespodzianka na polskich szosach sprawiła, że mój czas wolny znacznie się powiększył. Bez większego namysłu postanowiłam pojechać pod skocznie, żeby po raz ostatni tego dnia zobaczyć ''spokojną'' - bez tysięcy kibiców na trybunach - Wielką Krokiew. Na polu było -16 stopni. Z gór wiał przerażająco zimy wiatr.  Nietrudno domyślić się, że było naprawdę bardzo zimno.
 
Kiedy już całkowicie przemarzłam, padła decyzja o udaniu się do pensjonatu. Warto podkreślić, że na świeżym zakopiańskim powietrzu spędziłam zaledwie kilka minut - ale jak widać chyba bardziej potrafię przystosować się do tropikalnych klimatów. Podczas pobytu w Tatrach zazwyczaj wybieram miejsca noclegowe oddalone od ścisłego centrum, jednak tym razem wybór padł na okolice zakopiańskiego dworca kolejowego. Po zameldowaniu się prężnie pośpieszyłam do okna, aby sprawdzić na jaki widok będę spoglądać każdego ranka. Czy mógł być lepszy? Piękna góralska architektura i  jak malowany Giewont. Po powierzchownym rozpakowaniu się, wybrałam się na spacer w stronę centrum - oczywiście już ubrana w biało-czerwone barwy! 


Miłą niespodzianką było spotkanie, nieopodal Krupówek, trenera austriackich skoczków - Heinza Kuttina. Oczywiście musiałam skorzystać z takiej okazji i na chwilę ''przeszkodziłam'' trenerowi w spacerze. Po przywitaniu się - brzmi to trochę jakbym go znała - życzyłam powodzenia w zawodach. I jak później mogliśmy się przekonać - chyba pomogło. Zawody drużynowe reprezentacja Austrii zakończyła na drugim miejscu, a podczas zawodów indywidualnych Stefan i Michael stanęli na podium. 

Na zawody drużynowe niestety nie miałam biletów, ale i tak poszłam wcześniej pod skocznie, żeby pooglądać treningi i zająć sobie dobre miejsce na ''polanie''. Przez polanę mam na myśli dużą łąkę znajdującą się przed skocznią po prawej stronie - kiedy idziemy na obiekt ulicą Józefa Piłsudskiego. Z tej perspektywy możliwe jest śledzenie skoku od momentu wybicia się z progu aż po lądowanie. Co więcej pod względem atmosfery nie było wcale gorzej niż na trybunach! Kiedy Kamil oddał skok po którym mieliśmy już pewne to trzecie miejsce, cała ''polana'' eksplodowała ogromną radością. Polscy kibice zaczęli krzyczeć, śpiewać, tańczy, przybijać sobie piątki, niektórzy nawet zaczęli się przytulali z całkowicie nieznajomymi osobami. Niesamowite jak skoki potrafią łączyć ludzi...To było coś niesamowitego!

24.01.2016- Walka o podpis, konkurs indywidualny

W niedziele temperatura była już dużo wyższa. Nie mówię tutaj tylko o temperaturze powietrza - która co prawda była łaskawa - ale również o samej atmosferze rozgrzanej do czerwoności po sobotnim konkursie. Jedynak perspektywa przebywania ponad dziewięciu godzin na okropnie mroźnym polu sprawiła, że ciepłe ubranie było najważniejszą rzeczą o której tego dnia trzeba było pamiętać. Z pensjonatu wyszłam po godzinie dziesiątej, ponieważ przed południem w kawiarni ''Piekiełko'' Thomas Morgenstern podpisywał swoje książki. Droga nie była łatwa. Czas leciał, a kilometrów do miejsca docelowego nie ubywało. Wszystko przez mokry śnieg, który sypał całą noc. Jak się później okazało sama podróż do kawiarni była najmniejszym problemem. Na podpis na najnowszej książce austriackiego skoczka czekał prawdziwy tłum kibiców. W pewnym momencie organizator powiedział żeby wszyscy zrobili dwa kroki do tyłu, bo Thomas był już przywierany do ściany. Trochę czekania i nerwów było, ale się udało!
Dochodziło już południe, kiedy udałam się pod wejście na skocznie. Chociaż do otwarcia bram była jeszcze godzina, to kolejka była już przeogromna. Czas ten upłynął bardzo sympatycznie za sprawą rozmów z czekającymi kibicami. Dodatkowo organizatorzy rzucali z drugiej strony ogrodzenia różne gadżety, które zapewnili sponsorzy Pucharu Świata. Gdy nadeszła godzina 13 i bramy zostały otwarte rozpoczęła się wielka walka o dobre miejsca w sektorze C ''Venus''. 
Dotarcie do trybun stanowiło zaledwie połowę sukcesu. Z racji tego, że konkurs rozpoczynał się o godzinie szesnastej, to do pierwszego skoku zawodów kibice musieli zaczekać jeszcze trzy godziny. Czas ten upłynął jednak pod znakiem znakomitej zabawy! Crowd Supporters przygotował wiele różnych - czasami wręcz szalonych -  atrakcji. Każdy sektor stanowił inną planetę. Górne trybuny nazwano księżycem i słońcem, dolne natomiast Marsem i Venusem. Najbardziej efektowna była zdecydowanie ''miazga''. Na czym polegała? Osoby, które znajdowały się na ''księżycu'' i ''słońcu'' świeciły do rytmu muzyki latarkami z telefonu. Następnie na określony fragment piosenki kucali i w momencie słów ''everybody jump'' wszyscy z szalikami zaczęli skakać. Wyglądało to magicznie!

Zawody wygrał Stefan Kraft, drugi był Michael Haybocek, trzeci Peter Prevc. Najlepszy z Polaków Kamil Stoch zajął miejsce ósme. Po konkursie przyszedł czas na dekoracje najlepszej trójki.
Po zawodach udałam się na samą górę trybuny C, skąd była możliwość obserwacji domków skoczków.  Z takiej perspektywy udało mi się zobaczyć m.in Maćka Kota i Łukasza Kruczka. Skocznie opuszczałam bez większego pośpiechu i takim też sposobem sektor C opuściłam jako ostatnia z całego tłumu kibiców.

Zakopane jest to naprawdę magiczne miejsce. Każdy kibic skoków narciarskich, chociaż raz w życiu powinien jechać na PŚ do stolicy Tatr. Oczywiście zawody w ciepłym domu też ogląda się fajnie - jednak to trzeba przeżyć na własnej skórze. 

5 komentarzy:

  1. Hejka !! Wiesz, moim największym marzeniem jest wyjazd na PŚ w Zakopanem ! Jeszcze nigdy nie byłam tam na zawodach, ale mam nadzieje, że kiedyś mi się to uda :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Też kiedyś muszę się wybrać na skoki chociaż nie znoszę zatłoczonego Zakopca i powrotu do Krakowa Zakopianką 5 h zamiast dwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, a my jedziemy 19 stycznia 2024, na zawody drużynowe, liczymy na dobre skoki naszych reprezentantów 🙂

    OdpowiedzUsuń